Dawno mnie tu nie było, a wydarzylo się bardzo wiele. Większość – samo dobro, choć po drodze zdarzały się rzeczy bardzo smutne (o tym na końcu).
W połowie stycznia polecieliśmy do Australii. De facto byla to nasza podróż poślubna. To był mój powrót na Antypody po ponad dekadzie nieobecności. Odwiedziliśmy Perth ( i okolice), Melbourne (i okolice), potem samochodem, wzdłóż wybrzeża Pacyfiku pojechaliśmy do Sydney. Zajęło nam to kilka dni, ponieważ po drodze odwiedzaliśmy Parki Narodowe. W sumie ponad 3 tyg wakacji. Nasze wszystkie plany zostały zrealizowane, złych przygód nie doświadczyliśmy, bawiliśmy się świetnie. Spotkaliśmy mnóstwo świetnych ludzi (starych, sprawdzonych przyjaciół, jak i nowe twarze). Pogoda wspaniała, choć muszę przyznać, że zmiany pogodowe dotyczą i dotykają również Australię. Lato nie było strasznie ciepłe, a styczniowe deszcze, które kilka lat temu były niedopuszczalne w suche, australijeskie lato, dawały o sobie znać od czasu do czasu. Chociaż tam gdzie jechaliśmy, słońce podążało za nami.
Jeżeli ktoś z Was wybiera się do Australii i szuka porad, wskazówek, itp. – piszcie do mnie, na pewno coś podpowiem.
Australia jest dość doroga dla turystów z nad Wisły, ale dzięki pewnym trickom można sprawić, że będzie łatwiej. Na pewno da się dolecieć do Australii za relatywnie małe pieniądze. Nie trzeba wydawać ponad 4000 PLN. Dzięki doświadczeniu w szukaniu tanich biletów udało się nam zamknąć w sumie 2500 PLN za osobę (i to z wewnętrznym lotem PER-MEL Qantasem).
Wydawać by się mogło, że dekada nieobecności w Australi, mogła sprawić, iż mogłem mieć problemy z rozpozaniem wielu miejsc. Nic z tych rzeczy – aż tak bardzo się tam nie zmieniło. Akurat to wydaje mi się czymś optymistycznym. Nie czułem jakiejś wielkiej różnicy cywilizacyjnej pomiędzy PL a AUS. Kiedy leciałem do AUS po raz pierwszy (styczeń, albo luty 2001r), różnice były ogromne. Odczułem to szczególnie, kiedy zacząłem tam studiować. Zresztą teraz odwiedziłem swoją szkołę, udało mi się wejść do newsroomów, studia tv i wszystkich pomieszczeń, w których pracowałem. Świetne uczucie i chyba jedyny moment kiedy poczulem odrobinę nostalgii.