Cyber Week w Tel-Awiwie

Po raz kolejny miałem okazję odwiedzić Izrael. Moje wizyty w Izraelu dotychczas miały charakter służbowy, tym razem było podobnie. Miałem okazję uczestniczyć w „Cyber Week”, czyli jednym z najważniejszej konferencji dotyczącej cyberbezpieczeństwa, która odbywała się na uniwersytecie w Tel-Awiwie. W czasie wyjazdu odbyłem wiele spotkań i wysłuchałem kilku ciekawych prelekcji dotyczących cyberprzestępczości. Poniżej najciekawsze informacje, które zdobyłem w czasie tego wyjazdu + kilka zdjęć.

współczesny koń trojański na uniwersytecie w Tel-Awiwie
  • Zhackowano transmisję półfinału Eurowizji, która była streamowana online. Na blisko minutę hackerzy przejeli sygnał transmisji. W tym czasie udało im się puścić nagranie rzekomego rakietowego nalotu na Tel-Awiw. Do kolejnej próby przejęcia transmisji doszło w czasie koncertu finałowego. Z moich rozmów z przedstawicielami izraelskich służb zajmujących się cyberatakami wiem, że materiał szykowany na finał, był „mocniejszy”, niż ten , który udało się wyemitować w półfinale. Tym razem służbom udało się jednak w porę unieszkodliwić groźbę ataku. Strona izraelska oficjalnie nie wskazała winnych, można się tylko domyślać kto stał za cyberatakiem.
  • Hackerzy na potęgę kradną nasze pieniądze. Gdyby zsumować wszystkie skradzione środki, powstałą by 13-ta gospodarka świata. Kradnie i wymusza się duże sumy, ale podstawowym sposobem procederu jest kradzież mikro sum. Jak powiedział mi pewien ekspert od cyber zabezpieczeń, w jakimś odległym kraju, np. w na wyspach Polinezji Francuskiej, instaluje się serwer, który dzięki złośliwemu oprogramowaniu dobiera się do bankowych kont milionów ludzi na całym świecie i codziennie zabiera każdemu różnowartość np. 3 zł. Zanim banki zorientują się co się dzieje, na kontach przestępców lądują miliony (jak nie miliardy). Po dwóch tygodniach likwidują serwer, kasę zamieniają na bitcoiny i znikają. Preceder nie do wyśledzenia. To sposób na działalność organizacji niezinstytuowanych, ale również niektórych państw. To właśnie w ten sposób Iran i Korea Północna zdobywają fundusze na projekty, które nie są akceptowalne przez świat Zachodu.

  • W czasie swojego wystąpienia na Cyber Week, premier Benjamin Netanyahu, przypomniał sprawę planowanego zamachu na samolot linii Etihad z Sdney do Abu Dhabi. To za sprawą wywiadu cybernetycznego, Izrael dotarł do informacji o planowanej akcji terrorystów i w porę powiadomił australisjkie słyżby. Netanyahu stwierdził, że podobnych przypadków przechwycania informacji bylo więcej, a samolot Sydney – Abu Dhabi jest jedyną, która przedostała się do mediów.
Premier Netanyahu na scenie Cyber Week
Bibi and I (+ other jurnos from my group)
  • Odwiedziłem centrum bezpieczeństwa cyberprzestrzeni Izraela. Zlokalizowany na pustyni Negew, na przedmieściach miasta Beer Szewy, niepozorny budynek kryje w sobie centrum operacyjne, które 24/7 monitoruje izraelski internet. Wewnątrz budynku widok jak scenografia w serialu „24 Godziny”, wielkie telebimy z mapą świata, która w czasie rzeczywistym pokazuje prowadzone na Izrael cyber ataki, przelatująca masa adresów stron, numerów IP. Do tego wszystkiego informatycy, którzy próbują to wszystko odeprzeć i okiełznać. To również w tym budynku odbierane są telefony alarmowej linii nr 119, na którą mogą dzwonić Izraelczycy, którzy padną ofiarą hackerów. Ze względów bezpieczeństwa nie mogłem robić zdjęć.
Krzysztof Silicki, Dyrektor NASK ds. Cyberbezpieczeństwa i Innowacji i Yigal Unna, Dyrektor Zarządu ds. Cyberbezpieczeństwa w Izraelu
  • W czasie Cyber Week podpisano polsko – izraelski list intencyjny o współpracy i wymianie informacji o cyberprzestępstwach. Dokument ze strony polskiej podpisał NASK-iem, z izraelskiej Krajowy Zarząd ds. Cyberbezpieczeństwa. Porozumienie ma wzmocnić współpracę i zdecydowanie przyśpieszyć wymianę informacji pomiędzy Polską i Izraelem na tematy związane z zabezpieczeniem sieci i działalnością przestępców. Tu znajdziecie artykuł dotyczący tego wydarzenia, który opublikowałem na money.pl.
nadmorska promenada w Tel Awiwie.
  • Program wyjazdu był naprawdę dość wymagający czasowo. Tylko raz udało mi się wyjść na trening i pobiegać na słynnej promenadzie w Tel Awiwie. Ze względu na upał, biega się ta, albo wcześnie rano, albo po zachodzie słońca. Lubie takie turystyczne trasy biegowe. Biegałem już w przy moście i Operze w Sydney, na moście Brooklyńskim w Nowym Jorku, nad londyńską Tamizą, Venice Bach w LA, czy gdyńskim Bulwarze Nadmorskim. Od dziś, do listy moich ulubionych, turystycznych tras do biegania dodaję Tel Awiw.
Stare Miasto w Jerozolimie
  • Odwiedziłem też Stare Miasto w Jerozolimie. Wrażenie piorunujące, ale przecież wiadomo, że to jedna z największych atrakcji turystyczno-historycznych świata. Największe wrażenie zrobiła na mnie bliskość (taka fizyczna), w jakiej obcują ze sobą Żydzi i Arabowie. Ich życia przenikają się tu na obszarze 1 (jednego!!!) kilometra kwadratowego. Największe wrażenie zrobiła na mnie „Ściana Płaczu” – nie we aspekcie duchowym, a polityczno – społeczno – topograficznym. Muzułmanie i Żydzi – tak blisko, i zarazem, tak daleko od siebie.

  • Z rzeczy lżejszych to w czasie wyjazdu spotkałem swoją koleżankę z australijskich studiów dziennikarstwa. Wieki teku studiowaliśmy razem na Curtin University. Fiona jest dziś reporterką polityczną kanału 9news, najczęściej relacjonującą wydarzenia z australijskiego parlamentu w Canberze.

Unijna rocznica

18 lat temu po raz pierwszy odwiedziłem Australię. Podróż na Antypody była moim marzeniem. Studia i praca w Australii, potem prawdziwa praca w Malezji. Mogłem zostać na innej półkuli, być „obywatelem świata”. Zdecydowałem się na powrót nad Wisłę. W dużej mierze dlatego, że wstąpiliśmy do UniiPerth City Zachodnia AustraliaZawsze miałem wrażenie, że rodzice żałowali, iż nie wyjechali z Polski w latach 80-tych. Nie dla siebie – dla mnie i brata. Nie rozmawialiśmy nigdy na ten temat, ale od upadku komuny, kiedy mogli wysyłali mnie za granicę. Najpierw z harcerzami, potem kursy językowe, wyjazdy z NGO-sami. Rodzice zawsze zachęcali i sponsorowali wojaże, licząc chyba, że kiedyś gdzieś tam się osiedlę i zbuduję życie w lepszym miejscu.

Najpierw zachłysnąłem się tym wszystkim. Słońce, plaża, uniwersytet jak z amerykańskiego filmu i dorywcza, legalna praca , z którą nie było problemu, a dzięki której mogłem naprawdę dobrze żyć.

Miałem dość Polski. Szarej, smutnej, jednorodnej, trochę zacofanej. Miałem jej tak dość, że w Australii nie szukałem kontaktu z żadnymi Polakami. Przez kilka lat po polsku rozmawiałem tylko z bliskimi przez telefon. Pierwszym i jedynym wyjątkiem było referendum unijne. Poszedłem do ośrodka polonijnego i zagłosowałam za wstąpieniem do Unii Europejskiej. Na około mówiłem, że głosuję za Unią z egoizmu, bo jeśli kiedyś wrócę do Europy to nie będę skazany na Polskę.

Samego wstąpienia Polski do Unii nie pamiętam, bo mnie tu nie było. W Australii nie interesowano się tym za bardzo. Dlatego atmosferę negocjacji, referendum, uroczystych podpisów i wspólnego świętowania znam tylko z telewizyjnych archiwów.

plaża Bondi Sydney

Bondi Beach w Sydney

Po wyjeździe z Australii na dwa lata osiadłem w Malezji. Piękne i szalenie interesujące miejsce na świecie, a jednocześnie jakże pożyteczny dla młodego Polaka przystanek przed powrotem do Polski. Malezja to raj dla turystów, ale niekoniecznie dla swoich obywateli. Silna partia, która od czasów uzyskania niepodległości wygrywa wszystkie wybory, korupcja, cenzura w mediach, tajne policje (wliczając te religijne). To wszystko gdzieś przypomina Polskę lat 80 – tych. To właśnie tam po raz pierwszy świadomie doceniłem osiągnięcia naszej transformacji. Jako człowiek mediów byłem dumny, że w moim kraju mogę (odpowiedzialnie) powiedzieć i napisać co chcę.

Zaryzykuję stwierdzenie, że w Polsce lepiej mi się powodzi, niż jeśli miałbym zostać w Australii. Tam zawsze byłby emigrantem z pierwszego pokolenia, z silnym akcentem (ten na którym mozolnie buduje się potęga Australii). Wszystko zajęło by mi więcej czasu, bez gwarancji sukcesu. Dlatego po 7 latach na obczyźnie, wybrałem drogę „na skróty”, wróciłem do kraju, gdzie skorzystałem z tego czego się tam nauczyłem.

Oczywiście, że często wspominam czasy emigracji. Czasem z wielkim rozrzewnieniem. Szczególnie kiedy nadchodzi jesień i zima. Kto mnie zna ten wie, że Australia i Malezja to miejsca dla mnie szczególne. Czasem tam wracam, ale też często goszczę znajomych z tamtych rejonów świata. Cały czas ogromną satysfakcję sprawia mi gdy przyjaciele zazdroszczą nam bezwizowego i bezpaszportowego ruchu wewnątrz Unii, jak doceniają infrastrukturę i rozwiązania kiedyś zarezerwowane dla najbardziej rozwiniętych miejsc na ziemi.

IMG_5406

Bez wstąpienia do Unii pewnie tych słów pochwały tak często bym nie słyszał, dlatego tak bardzo przerażają mnie głosy krytykujące fundamenty Unii Europejskiej. Niektórzy z tych, którzy te głosy podnoszą nie pamiętają pewnie czasów komuny, czy „szarych” lat 90 – tych. Inni w imię swoich interesów po prostu nie chcą tego pamiętać. Trudno mi to zrozumieć i trudno wybaczyć. Jako świeżo upieczony ojciec, chcę aby moja córka wyrosła na obywatelkę UE, ze wszystkimi prawami i obowiązkami z tego wynikającymi.

Tekst orginalnie ukazał się w dziale Opinii Wirtualnej Polski

 

Na roztrenowaniu

Dziś będzie mało o bieganiu, bo cały czas jestem w ostrym roztrenowaniu. Ale tym razem robię to z głową. Staram powalczyć z siłą i “core stability” (czyli silne i wytrzymałe mięśnie, dla mnie sczególne ważne te od pasa w górę), która bardzo pomaga przetrwać maratony i biegi ultra, a na metę wbiega się wyprostowanym:)

Cross fit MGW Warszawa

Siłę próbuję zbudować na zajęciach crossfitu. Wiem, że to nie brzmi zbyt dobrze, bo nie jestem i nigdy nie byłem fanem “kultury cross fitu”. Chodzi mi o robienie wspólnych zdjęć po każdym ćwiczeniu, hasła motywacyjne, przybijanie piątki itp. W bieganiu takie rzeczy oczywiście też funkcjonują, ale jest tego znacznie mniej. Pozatym bieganie to sport raczej indywidualny, kiedy w cross fit’cie społeczność i ćwiczenia w grupie to esencja.

Ale wybrałem chyba optymalne miejsce dla mnie. To miejsce gdzie można spotkać fajnych ludzi, którzy traktują zajęcia bez niepotrzebnej napinki, a po treningu można zawsze kupić jakieś wegańskie jedzenie, albo batony Cliff czy nasze ZmianyZmiany.

A po ćwiczeniach ważna jest regeneracja i jedzenie 🙂 Wczoraj po raz pierwszy raz w życiu miałem okazję zamówić w Warszawie wegańską pizze z dowozem do domu. Factory Night Pizza z Pragi wprowadziła niedawno do swojego menu Vegan Pizze. Ser + sejtan lub pepperoni. Oczywiście wegańskie. Zero warzyw, zero tofu:). Na zdjęciu widać, że jest dobrze! Stosunek ceny do produktu też zadawalający.

pizza wegańska

pizza wegańska

Teraz zmiana tematu 🙂 Większość moich znajomych wie, że kiedyś mieszkałem w Australii. Moim głównym zadaniem na Antypodach były studia podyplomowe oraz prace dorywcze, które pomagały mi się tam utrzymać. Mało kto wie, że “po godzinach” wydzierałem się w zespole punkowym The Collapse. Zagraliśmy wiele koncertów i jedną trasę po całej Australii kiedy miałem już wyjeżdżać z kraju. Po moim wyjeździe zespół się rozpadł. Nagraliśmy kilka Ep’ek, i split EP. Graliśmy szybko … nasze koncerty nie trwały dłużej niż 20 minut 🙂 Piszę o tym, bo znalazłem na youtube naszą EP. Jakbym dobrze poszukał to mam gdzieś w domu winylową płytę z tym materiałem.

Pytacie o Leo, psa, którego ponad miesiąc temu znalazłem u siebie pod bramą. Myślałem, że trochę go podleczę (od pierwszego cierpiał na okropny kaszel), podtuczę (był naprawdę strasznie, strasznie wychudzony), umyję i poszukam dla niego jakiegoś domu. Nie za bardzo miałem ochotę na dwa psy w domu. Niestety 2 tyg. kuracji antybiotykiem nie pomogły. Pewnego dnia pies strasznie osłabł, zaczęły się duszności. W środku nocy wylądowałem z nim na weterynarskim ostrym dyżurze. Po badaniach typu echo serca, ekg, wet wydał diagnozę – ciężka choroba serca, ludzi w takim stanie wpisywani są na listę do przeszczepu … u psów stosuje się leki, które wyprowadzają na prostą, a potem … no właśnie, to dopiero przed nami. Prawda jest taka, że Leo już nigdzie nie oddaje. Będzie się “męczył” ze mną. Do końca.

Leo

Leo pod tlenem

A w przyszłym tygodniu zaczynam urlop i będę biegać w zupełnie innej strefie czasowej 🙂 Ale wcale nie będzie cieplej.