Dziś Dzień Dziecka, mój pierwszy w roli ojca. Nie powiem, czuję, że to dzień wyjątkowy.
Pola ma już ponad 2 miesiące. Od dnia jej narodzin przechodzimy ewolucję, nie rewolucję. Nie mam poczucia, że zarywam noce (mam nadzieję, że Ewa jest podobnego zdania), nadal oglądam(y) Netflixa, nadal często jemy na mieście. Pola po prostu towarzyszy nam wszędzie dokąd się wybieramy. Nasze życie nigdy nie było szalone, więc o żadnych dziwnych miejscach mowy nie ma. Zaczynamy też spotykać się z innymi dzieciakami, bo mała jest już po pierwszych szczepieniach.
Najlepsze są weekendowe poranki. Wstajemy z Polą rano, karmię ja, przewijam, przebieram, potem robię kawę i sobie siedzimy (Pola leży) w kuchni próbując nawiązać jakąś komunikację. Czasem kładziemy ją z Rychem na matę edukacyjną. Mogę się na nią gapić godzinami. Czy to już szaleństwo? Nie wiem? Ale szczerze napiszę, że nie sądziłem, że jej przyjście na świat i życie z nami, wywoła we mnie tyle ojcowskich emocji. Samo dobro.
Nie przeczytałem żadnej książki o rodzicielstwie, choć w czasie ciąży kupiliśmy ich całkiem sporo. Nie czytam też blogów dla ojców, jedyną edukacje odebrałem na Szkole Rodzenia, którą wszystkim spodziewających się maluszków, bardzo polecam.
Teraz nie mogę doczekać się naszych pierwszych wakacji. Planujemy góry i morze. Może ta chwila wytchnienia pozwoli na powrót na biegowe szlaki. Bo ultramaraton ojcostwa jakoś udało mi się wystartować i to chyba jedyne zawody, w których nie wypatruję mety.