2016 is gone

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! Trochę mnie tu nie było, zatem zabieram się za  nadrobianie zaległości – biegowych jak i trochę bardziej osobistch.

ja-ultra-lemkowyna

tak na traise uchwyciła mnie pani fotograf Karolina Krawczyk

Ostatnim mocnym akcentem 2016 był start w Łemkowyna Ultra Trail. Zawody w Beskidzie Niskim miały być lekkim i przyjemnym biegiem na zakończenie sezonu. Skończyło się na walce z naturą, własnymi słabościami i chorobą, bo jak na złość, na 24h przed startem trafiło mi się paskudne zapalenie spojówek. Na okulistycznym ostrym dyżurze dostałem ksywkę „wieża wiertnicza” – podobno tyle się ze mnie „lało”. Kryzys wydał się być skończony, bo krople zaczęły działać, czułem się lepiej. Poczułem się optymistą i już kilka godzin później byłiśmy z Dominikiem  w drodze do Chyrowej.

Niestety, to co dotychczas było atrakcją tych zawodów, czyli lekkie górskie błoto na trasie, w tym roku stało się prawdziwym przekleństwem biegaczy. Wszystko przez to, że na kilka dni przed startem Beskid Niski, co w sumie o tej porze roku nikogo nie powinno dziwić, zamienił się w krainę deszczu i błota.

inov8-lemkowyna-bloto-ultramaraton-beskidniski

lemkowyna-ultra-trail-vegan-runner

Trudno opisać to co działo się na trasie. Jeszcze na początku nasze zawody można było nazwać biegowymi, po 50 kilometrze Łemkowyna były po prostu spływem błotnym połączonym z narciarstwem biegowym (porównanie przez kijki). Trudno powiedzieć ile razy lądowałem na glebie. Przy 60 km naprawdę przygotowywałem się w głowie na zejście z trasy. Po prostu nie widziałem najmniejszego powodu dla którego miałbym się tak dalej męczyć. Nie chodziło o zmęczenie fizyczne, czy kontuzję – po prosty gdzieś w środku „cofnąłem” sam sobie pozwolenie na takie wariactwo jak ultra 😉 Koniec końców dotoczyłem się do mety.

Niestety na finiszu (72 km na Garminie) jak na trasie, nie było tak fajnie jak w zeszłym roku. Może to przez większą ilość startujących, może przez pogodę. Przebieralnie, prysznice, jedzenie, transport … nic nie było takie jak w 2015. Był chaos i niedoinformowanie. Dokłądnie to samo można napisać o naszym czasie na mecie, który był o ponad godzinę gorszy od ubiegłorocznego. Zresztą sami sprawdźcie na stronie z moimi wynikami. Taka karma.

lemkowyna-ultra-trail-medal

medal w nagrodę (następnego dnia – pogoda oczywiście idealna!)

Wtedy tam na mecie w Komańczy obiecałem sobie, że do grudnia nie biegam. Obietnicę spełniłem i sportowo realizowałem się w crossfit’owym boxie. Potem zgodnie z planem zacząłem biegać. Teraz trenuję już znacznie więcej, mimo że cały czas mi się nie chce. Ale mam motywację, bo w drugiej połowie kwietnia wracam w Pieniny, na trasę Niepokornego Mnicha. Mimo ogromnej (jak na mnie) skali trudności, był to zdecydowanie mój najlepszy występ w 2016 roku. Było świetnie!

Na koniec news zupełnie niebiegowy – 2017 będzie rokiem mojego powrotu do szkoły.
A kto wie? Może to tylko początek newsów….?

Jesień 2015

Łemkowyna Ultra Trail race kit

Łemkowyna Ultra Trail Race Kit

W weekend przebiegłem ostatnie zawody w tym sezonie. Biegłem w Łemkowynie, 70 km w Beskidzie Niskim, między Chyrową a Komańczą. Świetna, bardzo malownicza trasa i jeszcze lepsza organizacja biegu. Czas 11 h 21 min do najlepszych zdecydowanie nie należał, ale nie mieliśmy z Dominikiem ochoty na napieranie. Celem było dotarcie na metę we względnie dobrej formie. Wszystko się udało. Jestem z tego szczególnie zadowolony, ponieważ przed biegiem miałem tygodniową pauzę. Dopadł mnie jakiś jesienny wirus i po prostu nie byłem w stanie trenować. Jeszcze w piątek, jadąc do Chyrowej, czułem się dość słabo. Dopiero wizyta w biurze zawodów, wyzwoliła we mnie adrenalinę, która postawiła mnie na nogi.

Łemkowyna Ultra Trail meta finish

nogi i medal na mecie

Sama trasa baaardzo błotnista. Przy zbiegach wymagało to maksymalnej koncentracji, bo o upadek było łatwiej niż zwykle. Oznakowanie biegu świetne, chyba tylko raz, biegnąc już ostatnie, leśne kilometry w totalnej ciemności, z niecierpliwością wypatrywałem taśmy oznaczającej drogę.

profil trasy Łemkowyna Ultra Trail Garmin Fenix3

profil trasy Łemkowyna Ultra Trail Garmin Fenix3

beskid niski Łemkowyna Ultra Trail

Piękne okoliczności przyrody

Jeszcze trochę o organizacji zawodów – obsługa i posiłki na punktach kontrolnych, pierwsza klasa. Miałem to czego nie było na Rzeźniku, czyli suszone owoce, banany i pomarańcze. Dodatkowo na 40 km w Puławach Górnych czekała na mnie wegańska zupa dyniowa, a na mecie w Komańczy posiłek regeneracyjny w postaci wegańskich pierogów i wegańskiego żurku. Co ciekawe i fajne, wegańska opcja była jedyną oferowaną wszystkim biegaczom 😉 Nie słyszałem aby ktoś narzekał.

Wegańskie pierogi i żurek na mecie

Wegańskie pierogi i żurek na mecie

W czasie wyjazdu mieszkaliśmy w Mszanie w ośrodku Agroturystyka bez barier. 4 km od Chyrowej, blisko Dukli, Inowicza-Zdrój i wszystkich innych atrakcji, które te rejony mają do zaferowania. Świetna baza na wypady biegowe i nie tylko. Dom dostosowany do potrzeb osób niepełnpsprawnych i niewidomych.

vegan runners maraton warszawski 2015 polska

A wcześniej, bo pod koniec września przebiegłem Maraton Warszawski. Treningowo, bo zbyt wiele pod niego nie trenowałem. Zrobiłem 3h45 min (o ponad kwadrans gorzej od życiówki),a po zawodach wróciłem do domu i skosiłem trawnik. To miał być trening/dłuższe wybieganie przed górskim Łemkowyną. Skusiłem się na Warszawę przede wszystkim dlatego, że zgodnie z zapowiedzą organizatorów, był to ostani MW z metą na Narodowym. Wielka szkoda, bo ten finisz był magnezem, który przyciągał biegaczy do Warszawy. Uwielbiałem tę końcówkę, dlatego wbiegałem tam 4x. Poza tym organizacja Maratonu Warszawskiego jest po prostu świetna. Wydaje mi się, że dzieje się tak również dzięki całej infrastrukturze, którą dostarczał Narodowy. Niestety, Orlen Maraton z niskimi opłatami startowymi, okazał się bardziej atrakcyjny i w 2015 okazał się najpopularniejszym biegiem maratońskim w Polsce.

Teraz przychodzi czas na roztrenowanie i robienie pompek, brzuszków i innych wygibasów. O bieganiu nie zapominam, mimo że w najbliższych tygodniach i miesiącach czeka mnie sporo życiowych atrakcji. Także sportowych.