Tak jak przepuszczałem, losowanie dodatkowych miejsc na Bieg Rzeźnika, nie było szczęśliwe dla drużyny Polsat Biega. Wylądowaliśmy na liście zapasowej, na jakimś miejscy w trzeciej setce …. trudno, jak nas nie chcą, nie będziemy się prosić. Nie wiedzą co tracą 😉 Zaczeliśmy więc szukać jakiejś alternatywy do Bieszczad. Nie czuję się jeszcze na siłach (przede wszystkim psychicznych) aby rzucić się na górskie 100 km, więc po przefiltrowaniu kalendarza imprez ultra w Polsce wyszło, że musimy wrócić na Chudego Wawrzyńca, tylko tym razem wybrać dłuższą trasę (80 km). Według mnie to trudniejszy bieg niż Rzeźnik, bo na Wawrzyńcu lecisz sam 55 lub 80 km i właściwie możesz liczyć tylko sam na siebie. Oczywiście są punkty kontrolno-odżywcze (dwa:) ) ale nie ma przepaków, więc na starcie musisz mieć wszystko co może Ci się przydać przez kolejne 80 km wyścigu.
Kiedyś lubiłem bieganie po śniegu, teraz kiedy ścigam się z czasem, aby wyrobić formę na Rzym, trochę przeklinam ten chłód i biel za oknem. Ciężko robić szybkość w takich warunkach. O kontuzję łatwo – mięśnie i stawy odbite, a o zwichnięcie też nie trudno. Mimo wszystko trenuję na pełnych obrotach. Wczoraj na polsatowym treningu robiliśmy, na koniec 45 minutowego lekkiego crossu po górkach, ulicach i wszystkim innym „co było pod ręką”, 4 x szybkie 400 m na stadionie Agrykoli. Tempo w sumie bardzo dobre, bo w granicach 4.0 na min, ale ten ubity, zmrożony śnieg czuję w kościach nawet teraz, czyli blisko 16 h po treningu.
A gdy nie muszę kręcić prędkości, biegam sobie wieczorami po mojej „wsi” i straszę ludzi (zwierzęta pewnie niestety też) i kierowców czołówką.
Zacząłem ostatnio oglądać drugą część duńskiego serialu Broen (Most). Bardzo lubię skandynawskie filmy i książki. Przede wszystkim za to, że pokazują Skandynawię, którą jestem w stanie lubić. Bo w rzeczywistości jakoś wielkim fanem Północy Europy nie jestem (pewnie za mało tam widziałem). Anyway, akcja serialu toczy się wokół mostu Øresund, przez który biegłem swoją pierwszą imprezę biegową w życiu, czyli Broloppet Half-Marathon. Most łączy duńską Kopenhagę ze Szwedzkim Malmo i liczy sobie ponad 16 km. Biegłem tam w 2009 roku i było naprawdę … interesująco. Od tamtego biegu wiem, że masowe imprezy biegowe nie są dla mnie. 40 tysięcy biegaczy na takim moście to naprawdę zbyt wiele 😉 Ale przez ten półmaraton zupełnie inaczej oglądam ten serial.
[youtube=http://youtu.be/ZdcrN9Vggck]