Dziś trener zaserwował nam bieg z narastającym tempem. Szczerze? Ten trening jest dla mnie jednym z najcięższych jakie biegam, nienawidzę tego, a jednocześnie kocham, bo wiem, że daje rewelacyjne efekty. Doskonale ćwiczy nogi, płuca i serce. Uczy ciało szybkości i wytrzymałości.
Schemat treningu był prosty – najpierw 30 min. wolno, potem 15 min. tempem maratońskim i na koniec 8 min. tempem interwałowym (końcowe tempo 4.18). Pierwsze pół godziny tempo konwersacyjne, więc wsłuchiwałem się w opowieści chłopaków o połówce w Wiązownej. Potem przyśpieszenie i wtedy dopiero zaczęła się prawdziwa zabawa 😉 Biegłem razem z Darkiem. Walczyliśmy pięknie i dzielnie. Do samego końca. Ten bieg przypomniał mi, że takie treningi po prostu trzeba biegać w grupie. Samemu nigdy nie narzuciłbym – i co ważniejsze – nie utrzymałbym takiego tempa.
Powyżej wklejam wykres mojego tętna w czasie tego treningu (max. 169 uderzeń/min, średnie 154 uderzeń/min. Zupełnie ok jak na taki trening).