Cracovia Maraton już za 2 tygodnie ( pobiegnę z numerem 4656). Mało czasu. Formy już nie zbuduję. Cały czas zastanawiam się w jaka jest ta moja forma. Półmaratońska życiówka w Warszawie nie podbudowała mojej wiary w siebie. Znajomi pytają mnie jak to zrobiłem, że poszło mi tak dobrze po chorobie, tylko z dwoma lekkimi treningami przed startem. Odpowiadam, że było zimno, więc stwierdziłem, że trzeba się spieszyć 😉 Ale szczerze mówiąc nie wiem jak będzie w Krakowie. To będzie dopiero mój trzeci maraton, więc brak doświadczenia podpowiada mi wielki szacunek do dystansu. Głowa to chyba mój największy problem i prawda jest taka,że dopóki nie jestem na trasie, dopóty nie wiem jak wyjdzie mi start.
Całe szczęście, że najbliższe 3 dni mam wolne, dlatego ten weekend będzie pracowity. Plan jest taki – jutro (sobota) 70 min. wolno + 6 x 1 min przebieżka. W planie na niedzielę wpisane mam 130 minut. Mam jednak ochotę (trochę sadomasochistyczną) zrobić 30 km (to trochę więcej niż 130 min). A może jest ktoś kto chciałby pobiec ze mną te wolne 30 km? Przydałoby mi się towarzystwo, bo z muzyką nie biega mi się jakoś specjalnie super, audiobooki też już przesłuchane fajnych nowości brak). Lekarstwem na nudę i motywację wydaje się być kompan. O czasów przeprowadzki niedzielne wybiegania robię właściwie tylko w lesie. Teraz będzie inaczej, bo trzeba nogi do wysiłku na asfalcie przyzwyczaić.
Generalnie trening do wiosennego maratonu jest inny niż te do zeszłorocznego letniego Gdańska i wczesno-jesiennej Warszawy. Wygląda to na przymusowy eksperyment. Zimę przepracowałem dość ostro, ale ze względu na „brak wiosny” nie robiłem zbyt wiele szybkości. Akcentami były przede wszystkim górki (choć oczywiście na czwartkowych treningach Polsat Biega zdarzały się biegi z narastającym tempem i jakieś interwały). Tygodniowy kilometraż również wypada raczej blado w porównaniu z moimi zeszłorocznymi dokonaniami. Waga też wyższa niż rok temu. Ale wierzę w mojego trenera (co mi pozostaje, kiedy doświadcznia jeszcze brak?:), który wierzy w ten plan. Zobaczymy i za trochę więcej niż 2 tyg. będzie wszystko wiadomo. Oficjalnie moim celem jest zejść poniżej 3 godz 40 min.
Na koniec jeszcze dwa dobre filmy motywacyjne.
1) Mini reportaż ze sztafety dwóch team’ów Vege Runners w 12h biegu w Kopalni Soli w Bochni, 212 metrów pod ziemią. Ci goście to naprawdę marchewkowi mocarze, a film nakręcony i zmontowany przez Łukasza aka We Shine i aka Veggie Porn wspaniale oddaje atmosferę tego wyścigu oraz to ile pozytywnych rzeczy siedzi w głowach tych gości. Cieszę się, że osobiście znam kilku z nich 🙂
[vimeo http://vimeo.com/63532999]
2) Tego filmiku nie potrafię wrzucić na bloga, ale znajdziecie go TU. Jest to pierwszy, od czasu powrotu do treningów, wywiad jakiego udzieliła Desiree Davila, moja ulubiona maratonka. Des, z powodu kontuzji, musiała zejść z trasy maratonu na Igrzyskach w Londynie. Mam nadzieję, że niedługo wygra coś ważnego, bo to skromna zawodniczka, która pokazuje, że bez wielkich sponsorów (biega dla „spartańskiego” Hanson-Brooks team) i pieniędzy, można walczyć z najlepszymi.