Tydzień temu zrobiłem 2 h wybieganie, wyszło tego ponad 23 km, czyli raczej bez szału. Większość trasy tych moich weekendowych wybiegań prowadzi przez las. Piękna okolica, ale zimą podłoże jest niezwykle wymagające – wszędzie śnieg, a jak nie śnieg to lód. Bardzo cięzko się po tym biegnie – trzeba cały czas walczyć o utrzymanie pionu, a jednocześnie napierać do przodu. Po powrocie z tego treningu stało się coś dziwnego – czułem się gorzej niż po maratonie. Dopadła mnie wszechogarniająca słabość. Od razu wpakowałem się do łóżka i spałem 2h. Po przebudzeniu zadałem sobie pytanie o co chodzi z tym zmęczeniem? Wiem, że dopiero teraz nabieram formy, że od dwóch miesięcy robie przede wszystkim siłę biegową (niestety na szybkość pogoda nie pozwala), ale żeby od razu „tak umierać” po biegu? Chyba lekka przesada. Nic mądrego nie wymyśliłem, za to przypomniałem sobie, że istnieje coś takiego jak żele energetyczne i batony. Nie sięgałem po te specyfiki od wrześniowego Maratonu Warszawskiego, po prostu nie było potrzeby, nie trenowałem aż tak ciężko aby sięgać po tego typu „dopalacze”.
Ale dziś rano, mając cały czas w pamięci ubiegłotygodniową męczarnie, na moje dłuższe wybieganie uzbroiłem się w Cliff Bar’a i żel SIS. Dwa bardzo fajne wegańskie wspomagacze biegaczy. Na trasie skorzystałem tylko z batona ( przede wszystkim dlatego, że ma super smak), który pomógł mi w drugiej części treningu. Z żelu nie skorzystałem, bo nie czułem potrzeby.
Moja rada – czasem dobrze zabrać ze sobą na trenig jakieś koło ratunkowe. Nie trzeba z niego korzystać, wystarczy sama świadomość, że mamy w kieszenie coś co jest w stanie pobudzić nasze pokłady energii, która gdzieś tam jeszcze zalega.
– Żele SIS (ang. Science in Sport) można dostać w każdym lepszym sklepie dla biegaczy. Ja swoje kupuje w Ergo .
– Produkty Cliff Bar są niestety niedostępne w Polsce. Sprowadzam je z UK. Czekam na polskiego importera.
Cliffy sa super ale jeszcze nigdy nie jadłem w czasie biegu, zawsze przed, muszę poprobowac na dłuższym wybieganiu ja Moj organizm bedzie to tolerować. W każdym bądź razie smakują extra.
też mi się wydawało, że może być ciężko z jedzeniem i trawienie w czasie biegu . Ale cliff daje radę. Zero problemów.