Jeszcze kilka dni temu biegałem po strasznie zaśnieżonym lesie. Wyglądało to tak:
Mięśnie ostro pracowały, ścięgna robiły co mogły aby trzymać stawy w ryzach, a stopy po prostu tonęły w śniegu. To był dobry trening!
Wczorajszy trening – ta sama trasa, ale warunki zgoła odmienne! Odwilż zrobiła swoje, wszystko zaczęło topnieć i zamiast moich ścieżek biegowych, miałem prawdziwe jeziora:
Miało być wolno i długo, wyszło krócej (16 km) i wolniej (tempo 6,1). Na dodatek bardzo mokro, w butach dużo wody Zamiast biegać po scieżkach, zrobiłem cross między drzewami. Ale nic tam, i tak uwielbiam ten mój lasek. To dopiero moja pierwsza zima (właściwie to pierwsza pora roku) w tych okolicach, dzięki bieganiu w lesie widzę jak zmienia się przyroda. Mam nadzieje, że idzie już ku wiośnie.
Jutro szybszy trenig, dlatego będę bięgał chodnikami. 70 minut z interwalami. Mam nadzieję, że starczy mi motywacji i zrobię to przed pracą.
Trzeba trenować szybkość, bo pierwszy start 2013 roku, czyli półmaraton w Wiązownej, już za 3 tygodnie.